W wywiadzie udzielonym Lubuskiemu Związkowi Piłki Nożnej Tomasz Kędziora opowiada m. in. o marcowych barażach do Mistrzostw Europy, życiu w Grecji, wpływie swojego taty na karierę oraz początkach swojej przygody z piłką. Przedstawiamy zapis rozmowy z 32-krotnym reprezentantem Polski.
Panie Tomku, na początku rozmowy muszę zapytać o Pana zdrowie. Trener Michał Probierz na jednej z konferencji zdradził, że po październikowym zgrupowaniu miał Pan złamaną nogę, a mimo to grał w spotkaniach ligi greckiej. To brzmi nieprawdopodobnie. Co się właściwie stało i czy dalej ma Pan problemy zdrowotne?
Po ostatnim meczu z Mołdawią poczułem ból w pięcie i myślałem, że to tylko zbicie. Trenowałem z tym i grałem. Bolało, ale jakoś dawałem radę. Na listopadowym zgrupowaniu zrobiłem badanie, bo chciałem zobaczyć, co się działo z tą nogą, bo już przestawała mnie boleć i okazało się, że w pięcie było mikrozłamanie. Na szczęście już jest ok.
Jak Pan ocenia losowanie baraży? Zagramy z Estonią u siebie i w przypadku wygranej czeka nas wyjazd do kogoś z pary Walia-Finlandia.
Myślę, że przede wszystkim musimy się skupić na sobie. W eliminacjach też wydawało się, że mieliśmy dobre losowanie, a nie wyszliśmy z grupy. Teraz musimy się skupić tylko na Estonii. Później będziemy myśleć o kolejnym przeciwniku.
Wypożyczenie do PAOK-u Saloniki i dobre występy w lidze pozwoliły Panu wrócić do reprezentacji Polski. Poza listopadowymi meczami grał Pan we wszystkich spotkaniach kadry. Jak Pan się czuje w Grecji? Pytam o rozwój sportowy, ale też o życie w Salonikach.
Zacząłem więcej grać, przede wszystkim jako środkowy obrońca. Myślę, że to dla mnie dobre, że będę grał więcej na tej pozycji. W ostatnich meczach PAOK-u grałem już tylko na środku, ale jak trener będzie potrzebował mnie z prawej strony, to też tam mogę zagrać. Czuje się dobrze w drużynie, w Salonikach. Jest to bardzo fajne miejsce do życia, więc jestem zadowolony.
Ma Pan na koncie dwa Mistrzostwa Polski z Lechem Poznań, Mistrzostwo Ukrainy z Dynamem Kijów. Na razie w każdym klubie, w którym Pan gra udaje się zdobyć trofeum. Jakie są cele w PAOK-u? Jesteście w czubie tabeli, ale rywale są bardzo mocni.
To prawda. W każdym klubie, w którym grałem, zdobywałem jakieś trofeum. Mam nadzieję, że w PAOK-u też się uda. Mamy bardzo dobrą drużynę, gramy dobrze, więc wszystko przed nami.
Chciałbym zapytać o Pana początki. Urodził się Pan w Sulechowie, ale przygoda z piłką zaczęła się w oddalonej o 25 kilometrów Zielonej Górze. Grał Pan wiele lat w UKP Zielona Góra, w tamtych czasach jednym z czołowych klubów szkolących młodzież w Polsce. Jak Pan wspomina ten okres?
Zawsze bardzo miło wspominam początki, czasy w których trenowałem i chodziłem do szkoły w Zielonej Górze. Moim pierwszym trenerem był Piotr Żak, później też trochę trenowałem u mojego taty i na koniec u trenera Macieja Murawskiego. Zawsze ich miło wspominam i dużo zawdzięczam.
Zielonogórska przygoda zakończyła się brązowym medalem Mistrzostw Polski Juniorów Młodszych i transferem do Lecha Poznań. To było spełnienie marzeń młodego chłopca z Sulechowa?
Bardzo się z tego cieszyłem, że udało się zająć trzecie miejsce z UKP, bo patrząc na to, z kim się mierzyliśmy, to był naprawdę duży sukces. Później przeszedłem do Lecha Poznań. To było jedno z moim marzeń, żeby zagrać w tym klubie. I to mi się udało. Grałem tam siedem lat i jestem z tego bardzo dumny.
Chciałbym zapytać o nasze województwo, o Sulechów, Zieloną Górę. Obracając się w międzynarodowym towarzystwie być może na początku znajomości rozmawiacie o swoich rodzinnych stronach. Co Pan wtedy opowiada, jak Pan opisuje miejsce, z którego pochodzi?
Dla mnie to jest szczególne miejsce. Zawsze podkreślam, że województwo lubuskie to jeziora i lasy. Zachęcam do odwiedzenia tej części kraju, bo nie brakuje tutaj ciekawych miejsc.
Czego z województwa lubuskiego brakuje Panu w Grecji?
Przede wszystkim rodziny.
To w tym momencie muszę spytać o Pana tatę i jego rolę w Pana piłkarskim życiu. Mirosław Kędziora Jest doświadczonym trenerem i działaczem w województwie lubuskim. Jak Pan zaczął grać w piłkę to był bardziej trener czy tata? Udało wam się rozdzielić te dwie sfery?
Tak naprawdę tata był krótko moim trenerem. Tylko przez jakiś czas grałem u niego w drużynie, wtedy, kiedy zdobywaliśmy brązowy medal Mistrzostw Polski Juniorów Młodszych. Nigdy nie miałem z tym jakiś problemów. Przede wszystkim to mój tata i jestem z niego bardzo dumny. Cieszę się, że zaszczepił we mnie tego „bakcyla piłkarskiego”. Jego zdanie zawsze było dla mnie ważne i dalej rozmawiamy niemal o każdym moim występie. Dla mnie jest to przede wszystkim tata, ale też człowiek, który pomaga mi w mojej karierze piłkarskiej.
Panie Tomku, dziękujemy za rozmowę. Życzymy Panu zdrowia, bo to u sportowca jest najważniejsze. I oczywiście sukcesów w klubie i awansu na Mistrzostwa Europy w Niemczech.
Dziękuję bardzo.
Rozmawiał: Kamil Żeberski