W niespełna 7-tysięcznej Witnicy, kiedy mówi się o Janie Orzechowskim, każdy odpowiada: Czarni Browar. W meczu z Pogonią Skwierzyna w ramach „KEEZA” IV ligi popularny „Orzech”, związany z klubem od ponad 60 lat, wystąpił w roli kierownika po raz ostatni. W przerwie spotkania byliśmy świadkami wzruszającej chwili, a sami zawodnicy sprezentowali pierwszy w tym sezonie komplet punktów na pożegnanie kierownika.
Zaczynał jako zawodnik
Jan Orzechowski swoją przygodę jako zawodnik zaczął w 1964 roku na poziomie Klasy A, gdzie jawił się jako szybki, zwinny a przede wszystkim solidy boczny obrońca. – Nie byłem żadnym prymusem, normalny boczny obrońca, choć jeśli była taka potrzeba, to zdarzało mi się zagrać na środku pomocy – opowiada skromnie pan Jan. Był to okres służby wojskowej, tak że przygoda zawodnicza została przerwana. Po powrocie ze służby były podejmowane jeszcze próby powrotu do gry, lecz za sprawą trenera Czarnych, Janusza Lewandowskiego, jego rola w klubie nieco się zmieniła.
Praca z młodymi zawodnikami i zawodniczkami
Początki szkoleniowe to rola asystenta u wspomnianego już Janusza Lewandowskiego, który posiadał licencje trenera drugiej klasy. Samodzielnie pan Jan prowadził zespół juniorów, który w tamtych czasach był obowiązkiem na poziomie Klasy A – Prowadziłem juniorów, którzy wtedy rozgrywali swoje spotkania tego samego dnia, co pierwszy zespół. Było to bardzo fajnie poukładane pod względem transportu, ale również młodzi zawodnicy po swoim meczu obserwowali poczynania seniorów – dodaje Orzechowski. Dodatkowo za sprawą naszego bohatera w Witnicy powstała grupa dziewcząt, co w tamtych czasach wcale nie było łatwym zadaniem. Tym bardziej, że w okolicy znajdowała się potęga piłkarstwa kobiecego tamtych czasów, czyli TKKF Stilon Gorzów Wielkopolski. Jednym z większych sukcesów, którym może poszczycić się trener Orzechowski, to zorganizowany w Witnicy mecz kobiecy z Pogonią Szczecin. W późniejszym czasie praca zawodowa nie pozwoliła kontynuować pracy szkoleniowej.
Kierownik z prawdziwego zdarzenia gwarantuje rozwój klubu
Od roku 1994 przejął obowiązki kierownika drużyny jak i kierownika sekcji. Z czasem okazało się, że wziął na swoje barki obowiązki całego klubu. Na efekty dobrej organizacji nie trzeba było czekać długo. – Nasza witnicka piłka zanotowała duży skok jakościowy, najpierw awans do 4. ligi makroregionalnej, w międzyczasie wojewódzki Puchar Polski w 1997 roku oraz historyczny awans do 3. ligi. Za ówczesnego trenera ś.p. Tadeusza Lisowskiego w składzie Czarnych występowali głównie studenci gorzowskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Również za sprawą trenera i dobrej działalności kierownika w Witnicy postawiono mocno na rozwój grup młodzieżowych. a było ich w tamtych czasach aż pięć. Praca z młodzieżą przyniosła wielu wychowanków, którzy stanowili potem o sile zespołu. – Wspólnymi siłami z trenerami „wyprodukowaliśmy” własnych zawodników, w sezonie 2010/2011, kiedy Witnica awansowała po raz drugi do trzeciej ligi, tym już dolnośląsko lubuskiej, w składzie był jedenastu wychowanków z Witnicy – dodaje dumny kierownik.
Puchary i wyniki miło się wspomina ale pełny stadion w Witnicy to było coś
Wyjątkowo dobrze przez wieloletniego działacza Czarnych Browaru Witnica wspominany jest sezon 1996/1997. To wtedy doszło do wygranej z wyżej notowaną Polonią Słubice w finale okręgowego Pucharu Polski, czy też wywalczono awans do 3. ligi. Jednak największy uśmiech na twarzy wywołuje wspomnienie o pełnym stadionie przy ulicy Strzeleckiej w Witnicy w kolejnej kampanii. – Inauguracja sezonu 1997/1998 3. ligi grupy poznańskiej, przyjechała do nas Kotwica Kołobrzeg. Takie marki wtedy tutaj przyjeżdżały. Stadion na mecz z Kotwicą był wypełniony po brzegi, co na pewno wpłynęło znacząco na wynik końcowy, bo zwyciężyliśmy 2:1 po dwóch trafieniach Kuropackiego – wspomina z łezką w oku, ale jednocześnie uśmiechnięty Jan Orzechowski.
Błędów nie popełnia ten, który nic nie robi
Przygoda w Czarnych Browar Witnica, jak to w życiu bywa, to nie tylko te kolorowe i wspaniałe chwile, bo zdarzały się też gorsze momenty. Tuta należy wrócić do sytuacji z sezonu 2022/2023, gdzie Witnica już świętowała awans do 4. Ligi, chociaż finalnie awansowała Stal Sulęcin. – Po spadku z 4. ligi w sezonie 2021/2022 chcieliśmy jak najszybciej wrócić, bo im dłużej zostaje się na niższym poziomie, tym trudniej o awans. Zrobiliśmy wszystko pod względem sportowym i jechaliśmy na mecz do Trzebicza po zwycięstwo, które dawało nam awans. Osobiście nie pojechałem z drużyną, ponieważ szykowałem tutaj na stadionie wszystko do świętowania. Mecz był do jednej bramki i zakończono go przed czasem (51 minuta spotkania) przy wyniku 0:7 dla Czarnych. Zawodnicy wrócili i niczego nieświadomi świętowali awans. Jak się potem okazała… dokonano jednej zmiana za dużo, a mecz zweryfikowano jako obustronny walkower – kwituje zasmucony pan Jan. Sytuacja to zmusiła Czarnych do pozostania na poziomie ligi okręgowej i walki o upragniony awans w przyszłym sezonie.
Czas na zasłużony odpoczynek, ale… czy to koniec?
Jak mówi sam zainteresowany: „Nigdy nie mów nigdy”. Obecnie pan Jan zakończył swoją rolę jako kierownik drużyny Czarnych Browar Witnica, jednak na stadionie będzie jeszcze widywany. – Jestem zatrudniony w Miejskim Domu Kultury w Witnicy jako opiekun stadionu przy ulicy Strzeleckiej, tak że tak szybko nie zniknę – żartuje Orzechowski. Jak mało kto słynny „Orzech” zasługuje na odpoczynek i taki prawdziwy rozbrat ze sportem nastąpi na w przyszłym roku, przy okazji obchodów 80-lecia klubu. Wtedy pan Jan planuje poświecić czas rodzinie i własnym, pozasportowym zainteresowaniom, czego oczywiście życzymy mu z całego serca.